Archiwum grudzień 2008


gru 07 2008 pompan
Komentarze: 0

Nyaaaaan... Do teraz nie do końca wierzę w to, co naszą ekipę spotkało... I kurczę nie wiem, jak pisać... To może najlepiej po kolei?

 

Jakoś miesiąc temu Natka wyskoczyła z pomysłem wyjazdu do Wrocławia na występ Kabaretu Skeczów Męczących. Na początku nie miałam przekonania. Bo to środek tygodnia (środa), bo ten kabaret mnie średnio interesował... Ale czego się nie robi dla kumpeli ;) W przeciągu owegóż miesiąca parę rzeczy zdążyło się zmienić, np. zdążyłam "zarazić" się KSM-em ;) W końcu dnia 25 kwietnia roku pańskiego 2007 o godzinie 15.40 ja, Nata i moja mama (jako "asekuracja" ;) ) wsiadłyśmy w busa jadącego w kierunku Wrocławia... Znaczy się najpierw przez pomyłkę wlazłyśmy do busa jadącego do bodajże Strzegomia xD W każdym razie w końcu zajechał ten właściwy i ruszyłyśmy. Był po drodze lekki kryzysik (brak klimatyzacji), ale to pomińmy :) Około godziny 17.40 byłyśmy już we Wrocławiu. Na przystanku już czekały Paula (tak, ta sama, z którą szalałyśmy na kabaretonie w Dniu Kobiet) i jej babcia. Potem była niezła afera, żeby się znaleźć ze Stefą i Malv :) Najpierw musiałyśmy przez telefon się dogadać, na którym dworcu czekają (bo są tam dwa obok siebie - PKS i PKP), a później gdzie one stoją (koło budki w kolorze żółtym odblaskowym... faktycznie tam taka była :D ). Miałyśmy około półtorej godziny na ukończenie planu. Plan był taki: KSM baaardzo niedawno obchodził 4-lecie i z tej okazji przygotwaliśmy dla nich w prezencie "Zestaw Męczący", który składał się z:

- dżemu truskawkowego

- makreli

- małej kowbojskiej kurteczki... nawet bardzo małej

- kreta do rur (w małym okrągłym różowym pudełeczku)

- samochodu pułapki (z C-4 zrobionym z rozwalonej dyskietki)

- rysunku samochodu

- wiersza okazjonalnego

- śruby.

I brakowało nam jeszcze makreli! Więc szybcikiem śmignęłyśmy do Galerii Dominikańskiej na sam dół do Alberta i tam nabyłyśmy makrelę w puszce. A potem się znowu pogubiłyśmy, bo Nata i Malva wybyły do toalety, a potem ja, Paula i Stefni nie mogłyśmy ich znaleźć :D Po nabyciu puszeczki musiałyśmy się streszczać i jak najszybciej dojść do Impartu. Na dużym, piaszczystym (jak się przekonała Paula xD) placu budowy naprzeciwko Impartu nastąpiły ostatnie przygotowania - pakowanie Zestawu, podpisywanie dedykacji na książce... Książce? Otóż to była druga część planu - w prezencie imieninowo - urodzinowym dla Jarka postanowiliśmy mu dać "Samo-loty" Stokowskiego. Zgadnijcie, kto to wymyślił ;) Wreszcie stanęłyśmy przed Impartem. Czekałyśmy na Jarka - tylko dzięki jego dobrej woli ja, Nata i Paula mogłyśmy się tam wbić (WIELKIE DZIĘKI :* ). Niezłą miałyśmy reakcję na taki widok: podjeżdża pod Impart srebrne auto i wysiada Karol :D Już całą ekipą stanęłyśmy z boku i zastanawiałyśmy, gdzie się usadowić. W międzyczasie minął nas Marcin Łajzą też zwany. Przywitaliśmy się, zamieniliśmy parę słów, a potem czmychnął się przygotowywać. Wtedy... brzuch mnie rozbolał. Chyba z nerwów ;) Miałyśmy szczęście, bo się znalazły trzy niezaklepane miejsca obok Malv i Stefy, więc siedziałyśmy razem. Jeszcze tylko moment i występ się rozpoczął. Na scenie pojawili się Marcin i Karol. Wtedy Stefa wyjęła przygotowane wcześniej różowe stringi z oczkami, a Nata i Malv rzuciły je na scenę. O my pomajtane xD Łajza i Golon (Karol znaczy się, jakby kto nie wiedział) zaczęli robić tzw. nawijkę konferansjerską... Coś, że na wejście artystów można bić brawo, krzyczeć, robić coś jeszcze głupszego niż sąsiad z lewej, rzucać bieliznę. "O!" - Marcin zauważył stringi xD Kapnął się, że to nasze. Usłyszałyśmy, żeby rzucić jeszcze raz, jak będą wchodzić :D Dziewczyny zrobiły to - a co! Później było już coraz śmieszniej. "Śruba", "O, jaki to wstyd", "Szczęśliwy człowiek", "Kochanie, wróciłem", "Cowboy", "W moim filmie"... Wypisuję w kolejności niechronologicznej, bo zwyczajnie nie pamiętam, co po czym szło :) To wszystko poprzetykane wstawkami konferansjerskimi by Marcin & Karol :) A na koniec totalny wymiatacz: "Piosenka improwizowana", czyli Łajza gania z mikrofonem po widowni i prosi widzów o podanie 15 trudnych wyrazów, z których oni wyimprowizują piosenkę, Michu spisuje słowa na plakacie, a Karol tłumaczy, co znaczą xD I znów miałyśmy autorski wkład w występ - Nata podrzuciła "kwas dezoksyrybonukleinowy" xD I była "letko zdziwiona", że się Golon kapnął, iż to jest DNA ;) Poza tym widzowie podrzucili takie wyrazy jak: imponderabilia, antykorupcjonista (Karol: "Myślałem, że powie >>antykoncepcja<<" xD), szczelinomierz, przerwatywa, przepiórka, seks, deuter... Na bisa dostaliśmy jeszcze "Kaloryfer". Powiem krótko - hłeh xD Po zejściu chłopaków ze sceny wymknęłyśmy się na korytarz... Tylko nie wiedziałyśmy, gdzie iść. To poszłyśmy do kib... eee.. toalety :D Po wiadomych sprawach i naradzie Nata zadzwoniła do Jarka. A w tej toalecie była bardzo czuła suszarka do rąk i ja podeszłam za blisko... xD W końcu Jarek dopadł nas na korytarzu i całą eskadrą zostaliśmy po prowadzeni do garderoby. I tu zaczyna się najbardziej schizowa i krejzolska część wyjazdu :) Szczegółowej relacji z niej nie będzie - niech to pozostanie słodką tajemnicą naszej gangsty ;) Powiem bardzo ogólnikowo - były wspólne fotki, autografy, Paula latająca z kamerą, dyskusja o tym, czy ptaki mają uszy i o różowych koszulkach, Daga ze stresu gadająca od rzeczy :P i od cholery innych objawów naszej i ich nienormalności ;)

A potem? Potem się musiałyśmy zwijać. Paula z babcią do Wolsztyna, Malva i Stefa do Ludwikowic, ja z mamą i Nata do Jeleniej, chłopaki w trasę. Później, w domu przez cały następny dzień, mdliło mnie po tym cholernym aviomarinie (bez niego nie ujechałabym do Wroca bez pawia). Ale co tam - warto było.

Standardowo podziękowania wielkie dla paru osób, bez których ten dzień nie byłby jednym z tych "dni niebiańskich". Więc dziękuję Natce, Stefci, Malv, Pauli, Jarkowi, Karolowi, Marcinowi, Michowi, Robertowi i jeszcze "ekipie technicznej" naszego wypadu: mojej mamie, babci Pauli, tacie Naty (odwiezienie z przystanku do domu) i dziadkowi Naty (zawiezienie na przystanek).

Motto na teraz: "Ni mom kónia" xD Wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi ;)

mlaszka : :