Archiwum 13 listopada 2008


lis 13 2008 hata
Komentarze: 0

los:

zrobiła z niego sierotę z wielką blizną na środku i tak niezbyt pociągającej buźki;

nazwała go jak jakiegoś stuletniego dziadka z lumbago i skoliozą,

uraczyła przyjaciółmi, których charakterki wykazywały jego postępowy masochizm, a jej skrajny sadyzm;

umówiła na randkę z rudą zołzą!

Napisała ten durny epilog, w którym zrobiła mu trójkę dzieci, w tym jednego niewydarzonego, drugiego tępego jak dzida, a trzecią psychiczną- po mamusi.

Nie powstrzymała ów rudej zołzy przed rozkwaszeniem mu gęby przed komórką na miotły. JEGO nie powstrzymała przed włażeniem do tej komórki z Cho Chang! Chociaż w ogóle nie zgadzało się to z epilogiem!

                      Ale to wszystko było niczym w porównaniu z tym, co teraz uczyniła!

Ta, która ośmielała tyle lat kierować jego żywotem marnym! Zabić mu pół rodziny i ulubionego skrzata domowego, teraz żąda od niego, niego- Harry’ego Pottera, Wybrańca, Chłopca Który Przeżył, Najlepszej Partii według tygodnika „Czarownica”, od niego żąda żeby jak gdyby nigdy nic spotkał się ze swoją rywalką! Tą wstrętną małpą, bardziej zajętą podrywami, niż zbawianiem świata!

                    On, Harry, nigdy by sobie nie pozwolił na takie chwile zapomnienia! Nawet zerwał ze swoją dziewczyną dla jej dobra (akcja ze schowkiem nie ma nic do rzeczy, to było już po bitwie o Hogwart). On, Harry zapomniałby o swoim życiu prywatnym dla dobra ludzkości! I teraz on, Harry Potter, pogromca Voldemorta, ma powiedzieć tej… całej Josephine… jak ma zniszczyć swojego własnego, prywatnego wroga! I jeszcze czego?! Jeszcze czego?! Już on dobrze wie, jak to się skończy! Ona pokona tego insekta, odzyska rodzinę, umówi się z tym całym… Brianem i o niej zaczną pisać blogi na Onecie! A on…popadnie w zapomnienie jak jakaś…wyżuta guma… niechciane fasolki Berty’ego o smaku gili z nosa… złamane lukrecjowe pióro… o nie! On na to nie pozwoli! Nie da się skopać z piedestału! Nie da sobie odebrać prymu na Onecie! Co to, to nie!

                       „Ale swoją drogą, to niezła z niej laska”, przeszło mu przez głowę. Jednak nie podobał mu się fakt, że ta cała Josephine podobna była do jego Ginny! A po ostatnim spotkaniu z młodą Weasley’ówną nadal miał dziwnie zniekształcony prawy policzek, nie mówiąc że pewne podstawowe czynności życiowe sprawiały mu wielki ból. Poza tym Ginny szlaja się z Malfoyem! Biedny, niedorozwinięty Harry, nie mógł pojąć co też Ginny w nim widzi! Bo przepraszam bardzo, kto tu komu zakosił różdżkę?! Kto kogo uratował z pożogi?! Właśnie! Harry Malfoya! A nie na odwrót… .

                        Harry zapomniał na chwilę o swojej zmorze w postaci tej całej onetowej rywalki i zagłębił się w mrocznych rozmyślaniach. Z łóżka obok dobiegło go łkanie, które przerwało te masochistyczne myśli:

- Ron, znowu?!- jęknął, patrząc na purpurowe zasłony, szczelnie zamknięte wokół łóżka swojego kumpla

- O… Ona…oona mnie zdradziłaaaaaaaaa!!!!!!!!!!- zawył jak zranione prosie. Harry skrzywił się z niesmakiem.

- Nie zdradziła! Rozstaliście się!- przypomniał mu Neville, zawiązując sznurówki przy butach z wężowej skóry i co chwile zerkając na swoje odbicie w dużym lustrze. Harry odwrócił wzrok, kiedy Longbottom zaczął się szczerzyć do swojego odbicia. Od kiedy zabił węża i ofiarował jego skórę na rzecz obuwia Griffindoru, a raczej jego damskiej części, stał się bardziej popularny od Harry’ego! Jakoś wszyscy zapomnieli, że to Harry rozwalił Voldemorta! Najwyraźniej zabicie wielkiego węża było bardziej efektowne, niż wkurzenie Voldzia, żeby chlasnął się własnym zaklęciem…

- Nie rozstaliśmy! Mieliśmy ciche dni…- obruszyły się zasłony

- A kto w te ciche dni sprawdzał wytrzymałość swojego wyrka z Lavender?!- zapytał z sarkazmem Harry. Ron tylko zawył głośniej zza zasłony i więcej się nie odzywał. Co chwilę słychać było tylko jęki i szlochy. Neville przeczesał brwi palcami, puścił oczko do własnego odbicia i stwierdził:

- Jesteś zwierz, stary- najwyraźniej do własnej osoby, a do Harry’ego odparł-  trzy laski z szóstej  klasy…mam misję…chcą żebym je uświadomił- Potterowi nic nie trzeba było więcej mówić. Neville z szelmowskim uśmiechem opuścił dormitorium. Zanim zamknął drzwi, Harry usłyszał jeszcze:

-No, moje drogie panie! Mam nadzieje, że byłyście bardzo niegrzeczne. Pogromca Węży przyszykował dla was karę!

             Potter miał wielką ochotę zwymiotować. Dał sobie jednak spokój, powracając do swoich poprzednich myśli.

            Po paru minutach zdał sobie sprawę, że to wszystko przez Rowling! To jej wina, że seria się skończyła, kontrakty wygasły i nikt jej nie słucha, oprócz niego, który ma kontrakt dożywotni! Jaki on był głupi, że podpisał ten kontrakt z diabłem wcielonym! Sklątka Hagridowa przy tej Rowling to słodki, śliczny puszek pigmejski. To jej wina! Wszystko jej wina! On jej jeszcze pokarze! Harry Potter zaśmiał się diabelsko, obmyślając plan zgładzenia autorki swojej serii.  A potem dotarło do niego, że nic jej nie pokaże, bo w kontrakcie drobnym drukiem, u dołu strony wyraźnie pisało: „klątwy, uroki, eliksiry, transmutacje, wszelkie magiczne i niemagiczne próby dyskredytacji autorki będą skutkować karą pieniężną. A autorka zostawia sobie prawo do wymazania postaci ze swojej serii”.

Harry Potter zaklął głośno.

mlaszka : :